darkheush
Dołączył: 13 Maj 2009
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Andrychów
|
Wysłany: Pią 23:51, 17 Wrz 2010 Temat postu: Zabeskidział mi świat, tysiącem barw... |
|
|
... w zasadzie to wstępnie miało się nazywać "Chatki trzy". Potem w związku z tym, że miałem już dość życia w dolinach miało być pod tytułem "Czasami człowiek musi, bo inaczej się udusi". W końcu stanęło na tym.
Zawsze lubiłem samotne wędrówki po Małym. Mam w sumie niedaleko, więc postanowiłem się przy wolnym dniu odstresować. Celowo wybrałem piątek.
Start w Praciakach kilka minut przed dziewiątą.
Dobrze sobie znanym skrótem podchodzę na Trójkątną. Jednak w pewnym momencie zbaczam i idę na samiuśki szczyt. Do chatki Ani i Romka. Droga na przeł Zakocierską zostaje daleko pode mną.
Tuż przy chatce zaczepiam miejscowego:
- Czy zastałem Anię i Romka???
- Tak. Są tam powyżej. Kopią studnię
Podchodzę kilka kroków i przedstawiam się, że ja z forum BM. Ania ma duże opory i wstępnie mówi mi per Pan, co spotyka się z moją nieukrywaną dezaprobatą. Mam nadzieję, że to się zmieni Uzupełniam złocisty płyn u Romka i ruszam w stronę Trójkątnej. Tu postanawiam podenerwować kilka osób sms-ami o treści "Pozdrowienia z Trójkątnej".
Na odzew nie muszę długo czekać. Pierwsza reaguje Brombella
"No zajebiście się masz A ja w pracy zasuwam qrde..."
Kolejna jest xaga - krótka piłka:
"Dzięki "
Niemal jednocześnie odpowiadają: Jolanta i Djinn:
" ale mi żal, ja w pracy do nocy"
"Ale Ci fajnie. Nawet pogoda chyba nie jest zła. Mam nadzieję, że za tydzień i my gdzieś ruszymy na szlak "
Angi:
"Pozdrów Lucjana i Ewę". Załatwione Ujku
Lowell:
Pozdrowienia zza biurka wrrrrr"
A więc sms odniósł oczekiwany skutek
Powoli zmykam na chatkę pod Potrójną. Miejscami zaczyna kropić.
Dochodzę. A tu pusto. Zachodzę aż pod stodółkę. Cisza. Nadle gdzieś z ganku odzywa się dobrze znajomy głos:
Ej!!! Chodź no tutaj. Gdzieś polazł???
Nie mogę się mylić - to Lucjan
W chatce zostaję przedstawiony rodzicom Lucjana, wypijam kawkę i złocisty płyn i... w dól do doliny Kocierzanki tuż obok znanej sławojki.
Teraz do szlabanu. Lekko pod górkę i... rozbijam się o kłódkę na drzwiach w Staszkowej chacie Chatara nie ma. Jest w Żywcu i wróci późnym wieczorem. Chwilę siedzę przy znanym Czubom stoliku...
Myślę. A może by tak zejść na Kocoń??? Nie widzę problemu. Kilka porad technicznych przez telefon i śmigam. Na Gałasiach jestem w pół godziny. Odżywają wspomnienia z tych cholernych Walentynek 2009. Zaczepiam Gaździnę. Pamięta doskonale całą sytuację. Mówię, że to ja byłem jednym z tych czworo. Wspominamy, gadamy dobre pół godziny. Pyta co u nas, opowiada co u niej i u właścicielki chałupy, w której uratowaliśmy wtedy życie.
Schodzę dalej. Jeszcze koza jak się patrzy...
... i nagle Kocoń Przydawki.
Całość zdjęć po kliku w obrazek poniżej (na razie niepodpisane - z tym uporam się jutro w nocy )
[link widoczny dla zalogowanych]
P.S. Djinn, dwaj w Mały!! Jesień się zaczyna!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|